Przejdź do menu głównego Przejdź do wyszukiwarki Przejdź do treści

Dostępne skróty klawiszowe:

  • Tab Przejście do następnego elementu możliwego do kliknięcia.
  • Shift + Tab Przejście do poprzedniego elementu możliwego do kliknięcia.
  • Enter Wykonanie domyślnej akcji.
  • ALT + 1 Przejście do menu głównego.
  • ALT + 2 Przejście do treści.
  • Ctrl + Alt + + Powiększenie rozmiaru czcionki.
  • Ctrl + Alt + - Pomniejszenie rozmiaru czcionki.
  • Ctrl + Alt + 0 Przywrócenie domyślnego rozmiaru czcionki.
  • Ctrl + Alt + C Włączenie/wyłączenie trybu kontrastowego.
  • Ctrl + Alt + H Przejście do strony głównej.
23 września 2024

Z miłości do żony, sportu i Dąbrowy Górniczej

Drukuj

Sport od zawsze pasjonował Tomasza Karnię, dąbrowianina i wolontariusza, dzięki któremu transparent z napisem „Dąbrowa Górnicza” możemy oglądać na ekranach telewizorów podczas największych sportowych imprez.

W 1974 roku podczas piłkarskich mistrzostw świata w Niemczech reprezentacja Polski zajęła trzecie miejsce.

– Wszyscy w okolicy chcieli być piłkarzami. Mnie bardziej pociągało bycie sprawozdawcą sportowym, jak legendarny Jan Ciszewski. Moją największą miłością była piłka nożna, ale w 1976 roku polscy siatkarze zdobyli złoty medal na igrzyskach w Montrealu. Zacząłem wtedy zdradzać piłkę nożną. Bardzo chciałem uprawiać jakiś sport, grałem we wszystko, ale do siatkówki byłem za niski – w tamtych czasach nie było pozycji libero, do piłki zbyt wolny, więc wolałem komentować mecze. Koledzy śmiali się, że „bez Ciszewskiego nie gramy”. Dwa razy ukończyłem maraton. Poznałem przyszłą żonę, która trenowała siatkówkę – wspomina Tomasz Karnia.

Są razem od 38 lat. Żona od zawsze wspiera pasję męża. A on obiecał jej, że jeśli kiedyś wystąpi na igrzyskach, będzie tam, by jej kibicować. A jeśli się nie uda, na pewno pojadą na igrzyska zobaczyć polską reprezentację. Zrobili to w 2012 roku w Londynie i tam po raz pierwszy na meczu Polska – Rosja pojawił się transparent z nazwą naszego miasta.

Biało-czerwona Dąbrowa Górnicza

Transparent jest w barwach narodowych, ale ma zupełnie inne wymiary niż standardowa flaga. Tomasz od początku wiedział, że musi się tam znaleźć napis „Dąbrowa Górnicza”. Chciał podkreślić, że to oni, dąbrowianie, są na meczu.

– Urodziłem się w Dąbrowie Górniczej i tutaj chciałem mieszkać. Po studiach pracowałem w Siemianowicach Śląskich, zaproponowano mi tam mieszkanie, ale przypadek sprawił, że miałem możliwość otrzymania mieszkania w Dąbrowie Górniczej. Zatrzęsły mi się kolana z radości i do dzisiaj razem z żoną mieszkamy na jednym z dąbrowskich osiedli – wspomina.

Tomasz od lat 90. prowadził wypożyczalnię kaset wideo w Dąbrowie Górniczej. Miała kilka tysięcy członków. Przyznaje, że do dzisiaj spotyka dawnych klientów, którzy wspominają tamte czasy. Ale to sport zawsze był jego największą pasją.

Transparent zabierał ze sobą na największe imprezy sportowe. Dąbrowa Górnicza na niepozornym kawałku materiału zawsze budziła zaciekawienie.

– Ludzie z całego świata pytają, o co chodzi i gdzie to jest. Staram się wywieszać transparent tam, gdzie uchwyci go kamera. Pomoga mi w tym mój wolontariacki kolega, dąbrowianin, Rafał Witas. Dostaję później telefony i SMS-y od znajomych, wnuki cieszą się, że dziadek jest gdzieś na stadionie – mówi.

Wolontariacka pasja

Pierwszy raz wolontariuszy pomagających w imprezie sportowej Tomasz zobaczył na igrzyskach w Londynie. – Wszędzie było ich pełno, rozmawiali, informowali kibiców. Od razu pomyślałem: „przecież to moje miejsce”  – przyznaje.

Starania o to, by zostać wolontariuszem na dużej imprezie sportowej, trzeba rozpocząć co najmniej dwa lata wcześniej. Szukać informacji i czekać, aż rozpocznie się rekrutacja. Na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 2026 r. rekrutacja rusza już we wrześniu tego roku.

Są wolontariusze, które specjalizują się w konkretnej dyscyplinie, np. w lekkoatletyce.

– Ja jestem „multisportowy”. Staram się być wszędzie, od siatkówki, po hokej, piłkę nożną, lekkoatletykę. Dzięki temu mam do czynienia z największymi gwiazdami sportu na świecie. To jest coś niesamowitego. Ciągle mi mało – mówi Tomasz.

Na wolontariat na mistrzostwa świata w piłce nożnej w Katarze zgłosiło się pół miliona chętnych z całego świata. Spoza Kataru przyjęto tylko cztery tysiące osób. Z Polski była garstka, w tym Tomasz.

– Rekrutacja jest czasochłonna. Najpierw jest kwestionariusz, później rozmowa indywidualna. Ale coraz częściej nie ma rozmowy, tylko trzeba wpasować się w algorytm i odpowiedzieć na pytania zgodnie z kluczem. Czasami przeszkodą może być nawet zbytnie doświadczenie. Na igrzyska w Paryżu się nie dostałem. Byłem tam jako kibic razem z żoną i rozmawiałem z ludźmi, dla których był to pierwszy wolontariat w życiu. Igrzyska to marzenie doświadczonego wolontariusza i niestety nie udało mi się go spełnić, ale będę próbował – wyznaje.

Czy będę dzisiaj wybrany?

Dla Tomasza najważniejszy jest bezpośredni kontakt z kibicem. Bo funkcji wolontariackich może być wiele: media, antydoping, obsługa widza na stadionie i poza nim, ceremonie meczowe.

– Często mam funkcję przy kontroli antydopingowej. To jest ciekawe, bo mogę być blisko największych gwiazd sportu. Informuję sportowca, że został wybrany, muszę być przy nim cały czas do momentu kontroli. Wchodzę do szatni, gdzie jako kibic nie miałbym wstępu. Jestem ze sportowcem po porażce, po zwycięstwie, przy trudnych rozmowach z trenerem. Eskortowałem na badania największe gwiazdy lekkiej atletyki czy siatkówki. Niektórzy mnie już poznają i w żartach pytają: „czy będę dzisiaj wybrany?”. Ale gdy tylko dostanę się na obsługę widza, jestem wniebowzięty. Bezpośredni kontakt z kibicami z całego świata to dla mnie motor napędowy.

Tomasz podkreśla, że dla niego to pasja, ale dla młodych wolontariuszy, którzy mają przyszłość zawodową przed sobą, może być to trampolina do kariery.

– Dla młodych ludzi to okazja, aby poznać świat sportu od kuchni. Wiele moich młodszych kolegów i koleżanek, których poznałem kilka lat temu, ma teraz kierownicze stanowiska w świecie sportu. To jest szkoła życia, niesamowita przygoda, która może przybrać nieoczekiwany obrót.

Są wolontariaty, na które można dostać się od 16. roku życia. W Lipsku na Euro2024 najstarszy wolontariusz miał 90 lat. W Sosnowcu jest wolontariusz – Józef Krzynówek – który ma 76 lat.

– Ten 90-latek z Lipska wszystkich zarażał swoją energią. Jest aktualnym mistrzem świata w tenisie stołowym ludzi powyżej 80. roku życia. A Józefa Krzynówka na pewno nie prześcignę w liczbie wolontariatów, on jest wszędzie. Mam 61 lat, czasami inspiruję ludzi w moim wieku. Na Mistrzostwach Świata w hokeju w Ostrawie podszedł do mnie Węgier i powiedział, że dzięki mnie zgłosił się na Igrzyska Europejskie, zaczął się uczyć polskiego. Do dziś jesteśmy kolegami – cieszy się Tomasz.

Zazwyczaj wolontariusze sami płacą za dojazd na miejsce imprezy. Nocleg czasami pokrywa organizator. Zdarzało się, że Tomasz spał w luksusowych hotelach, tych samych, w których spali zawodnicy. Stroje wolontariackie często można zabrać ze sobą.

– Mam taką anegdotę, że kiedyś w koszulce z napisem wolontariusz myłem mojej mamie okna. Później wszystkie koleżanki chciały od niej namiary do tego supergościa wolontariusza, który umyje im okna.

Tomasz ma mnóstwo anegdot związanych z największymi sportowcami.

Gdy miał się urodzić mój syn, przykładałem autografy do brzucha żony i modliłem się, żeby Polska miała piłkarza, który będzie najlepszy na świecie. Syn nie został piłkarzem, ale dwa miesiące po jego narodzinach urodził się w naszej rodzinie chłopak, którego zostałem ojcem chrzestnym. Pojawił się na świecie dokładnie tego samego dnia, miesiąca i roku co Robert Lewandowski. Opowiedziałem kiedyś panu Robertowi o tym, poprosiłem o autograf dla chrześniaka. Minęło trochę czasu, były Święta Bożego Narodzenia i w telewizji leciał specjalny program z Robertem Lewandowskim. W świątecznej rozmowie pan Robert został zapytany o kontakt z kibicami. Odpowiedział, że kibice są niesamowici i zdarzało się też, że miewał spotkania z ludźmi, którzy mówili mu, że ma bliźniaka przeniesionego w czasie. Zapamiętał naszą rozmowę.

Robię to dla wnucząt

Tomasz ma trójkę wnucząt, które z zaciekawieniem słuchają o pasji dziadka. Przywozi im maskotki z imprez.

– Dla nich to ciekawe, że dziadek spotkał piłkarza, którego nazwisko na koszulkach noszą koledzy z klasy – śmieje się. – Oni są jeszcze za mali, żeby ze mną jeździć, ale jeśli miałbym dać młodym ludziom radę, to nie bójcie się, trzeba próbować, to jest szkoła życia. Nie bójcie się rozmów indywidualnych i rekrutacji, to będzie wartościowe doświadczenie. Na rozmowie trzeba być zapamiętanym, mieć w sobie coś z aktora.

Na pytanie, kiedy skończy, Tomasz odpowiada żartobliwie: „Skończę, jak polscy piłkarze zdobędą mistrzostwo świata. Ale jest jeszcze jeden warunek: chciałbym być wolontariuszem na meczu finałowym”.

Aneta Błyszczek

Tekst ukazał się w sierpniowym numerze „Przeglądu Dąbrowskiego”

Czytaj więcej

Kultura

Weekend w mieście

Biznes

Zbliża się finał konkursów biznesowych

Wiadomości

Bożena Borowiec zastępcą prezesa zarządu PFRON

Nieruchomości

Wykazy nieruchomości przeznaczonych do sprzedaży